Projekt Izera powraca! W grze hybrydowa Izera jako Chery?

Projekt Izera powraca Projekt Izera powraca
Projekt Izera powraca, źródło zdjęcia: EMP

Pamiętacie jeszcze te piękne, lśniące makiety z 2020 roku? To miał być polski sen o elektrycznej motoryzacji, który miał nas katapultować do pierwszej ligi producentów. Nazywał się Izera. Potem nastała długa cisza, przerywana jedynie sceptycznymi pomrukami i politycznymi przepychankami. Wielu z nas, miłośników motoryzacji, spisało już ten projekt na straty. Tymczasem projekt Izera powraca!

Saga trwa, choć w formie, której mało kto się spodziewał. Zamiast romantycznej wizji „narodowego elektryka”, na stole leży twardy biznesplan na „hub przemysłowy”. Stawka jest gigantyczna: 4,5 miliarda złotych z Krajowego Planu Odbudowy. To być albo nie być dla Jaworzna i dla ambicji ElectroMobility Poland (EMP).

Po tym motoryzacyjnym falstarcie, podchodzę do sprawy z mieszanką nadziei i zawodowego sceptycyzmu.

Polski samochód Izera to hub zamiast auta, czyli wielka zmiana strategii

Zapomnijmy na chwilę o tym, co wiedzieliśmy. Dzisiejsza Izera to już nie tylko auto, lecz „hub produkcyjno-rozwojowy”. Rząd, ustami Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP), mówi jasno: to element szerszej polityki przemysłowej.

Na czym polega ta wolta?

  • koniec z licencją – pierwotny plan zakładał kupno gotowej platformy (jak np. od Geely). To było proste, ale drogie i uzależniające.
  • czas na Joint Venture – nowa strategia to partnerstwo typu joint venture. My, jako Polska, wnosimy fabrykę w Jaworznie i dostęp do europejskiego rynku. Partner technologiczny wnosi platformę, know-how i, co kluczowe, realny transfer kompetencji.

EMP chce dzielić ryzyko, ale też mieć realny wpływ na produkt. To podejście dorosłe i biznesowo znacznie zdrowsze. Chodzi o to, by w Jaworznie nie powstała zwykła „składalnia”, ale bijące serce ekosystemu wraz z lokalnymi dostawcami i polskimi inżynierami zaangażowanymi w R&D.

Na rozdrożu – 4,5 miliarda z KPO i cień chińczyków

Jak donosi SAMAR, wszystko rozbija się teraz o pieniądze. Wspomniane 4,5 mld zł z KPO to paliwo rakietowe, na które czeka EMP. Konkurs prowadzi NFOŚiGW, a harmonogram jest napięty, bowiem umowy ze zwycięzcami ogłoszone mają być do końca 2025 roku, a uruchomienie środków ma nastąpić w pierwszej połowie 2026.

Bez tych pieniędzy projekt, mówiąc wprost, nie ruszy z kopyta.

Równie gorącym tematem jest partner. Kto nim będzie? MAP milczy, ale w kuluarach głośno o chińskich gigantach jak Chery i Li Auto. I tu robi się naprawdę ciekawie.

Jeszcze kilka lat temu sojusz z Chinami byłby politycznie ryzykowny. Dziś? MAP przyznaje pragmatycznie, że chińskie marki już tu są i będzie ich więcej. Skoro nie możemy zatrzymać tej fali, może lepiej na niej popłynąć? Scenariusz, w którym powstaje Izera jako Chery (lub inny chiński model na platformie JV), jeszcze niedawno brzmiał jak herezja. Dziś jest jedną z najbardziej realnych opcji na horyzoncie tego projektu.

Rząd stawia jednak twarde warunki – transfer technologii, budowa lokalnych łańcuchów dostaw i miejsca pracy. Czy partner z Państwa Środka na to przystanie? To jest kluczowe pytanie.

Hybrydowa Izera jako Chery… szokujący zwrot akcji

A teraz, Szanowni Czytelnicy, informacja, która dla mnie, jako obserwatora, jest największą bombą w tej układance. Polski samochód Izera od samego początku był projektem stricte elektrycznym (BEV), więc to była jego racja bytu, jego DNA.

Tymczasem MAP po raz pierwszy sygnalizuje… możliwość produkcji hybryd. Przynajmniej „przejściowo”.

Skąd ten zwrot? Z twardej analizy rynku. Elektromobilność w Europie nie pędzi tak, jak zakładano. Klienci liczą pieniądze, infrastruktura kuleje, a regulacje bywają niestabilne. Wprowadzenie na start modeli hybrydowych (PHEV lub HEV) w połączeniu na przykład z marką Chery to czysty pragmatyzm. To sposób, by fabryka w Jaworznie szybko osiągnęła rentowność i zdobyła rynek, zanim Europa w pełni przesiądzie się na „baterie”.

To ruch logiczny, ale jednocześnie oznacza fundamentalną zmianę tożsamości tego projektu. Czy Izera z wtyczką i rurą wydechową to wciąż ta sama Izera, którą nam obiecywano?

Projekt Izera powraca ale co to wszystko oznacza?

Po pięciu latach od prezentacji makiet, projekt Izera jest w trybie „stand by”. Narracja rządu wyraźnie odcina się od wizji z 2020 roku i zamiast romantycznej opowieści mamy korporacyjny plan.

Co nam z tego wynika?

  • Izera żyje – to najważniejsze. Projekt nie został zaorany, a przeprojektowany,
  • kluczowe miesiące – losy Izery rozstrzygną się w ciągu najbliższego roku (decyzje o KPO i wybór partnera),
  • mniej romantyzmu, więcej biznesu – przejście na model JV i dopuszczenie hybryd to dowód na bolesne, ale konieczne zderzenie z rzeczywistością,
  • ryzyko wciąż istnieje – co jeśli środki z KPO nie przyjdą? Co jeśli partner nie zgodzi się na transfer technologii?

Ten ambitny plan jednak wydaje się inny niż pierwotny, jest bardziej wyrachowany i może przez to bardziej realny. Jeśli EMP otrzyma te miliardy i znajdzie wiarygodnego partnera, który naprawdę podzieli się wiedzą, hub w Jaworznie może stać się jednym z najważniejszych impulsów przemysłowych tej dekady.

Jeśli nie… cóż, Izera pozostanie najdroższą i najpiękniejszą makietą w historii polskiej motoryzacji.


Źródło: SAMAR