Pierwszy elektryczny Bentley 2027 to „miejski” SUV i brat elektrycznego Cayenne

Pierwszy elektryczny Bentley 2027 Pierwszy elektryczny Bentley 2027
Pierwszy elektryczny Bentley 2027, źródło: Motor1

To, co jeszcze dekadę temu wydawało się herezją w bastionie brytyjskiej tradycji, staje się faktem. Bentley, synonim potężnych silników W12 i V8, oficjalnie zapowiada zmianę warty. Nadchodzi pierwszy elektryczny Bentley 2027 – samochód, który ma zdefiniować markę na nowo w erze elektromobilności.

Muszę przyznać, że to jeden z najodważniejszych ruchów w ich historii. Pierwszy elektryczny Bentley nie będzie kolejną monumentalną limuzyną, która onieśmiela swoimi gabarytami, ponieważ Brytyjczycy celują w coś zupełnie innego: w luksus skrojony pod metropolie.

„Luxury Urban SUV” – Oksymoron czy genialny ruch?

Bentley przyzwyczaił nas do samochodów, które są wielkie, ostentacyjne i dominują na drodze. Tymczasem zapowiadany model ma mierzyć poniżej pięciu metrów długości. Dla przeciętnego kierowcy to wciąż sporo, ale w świecie Bentleya to waga niemal piórkowa. Producent pozycjonuje go jako „pierwszego luksusowego miejskiego SUV-a na świecie”.

Skąd ta zmiana? Odpowiedź jest prosta – pragmatyzm. Bentley zauważył, że ich klienci coraz częściej żyją w zatłoczonych aglomeracjach, dlatego nowy SUV Bentley na prąd ma być wystarczająco zwrotny, by poradzić sobie w gęstym ruchu Londynu, Szanghaju czy Nowego Jorku, a jednocześnie oferować komfort, z którego słynie „Latające B”.

Nowy Bentley brat elektrycznego Cayenne – co kryje się pod maską?

Nie da się uciec od technicznych powiązań wewnątrz grupy Volkswagen. Choć Bentley ubierze swoje dzieło w nienaganny garnitur z najlepszej skóry i drewna, pod spodem znajdziemy technologię, która zadebiutowała w Stuttgarcie. Nowy Bentley brat elektrycznego Cayenne będzie czerpał garściami z platformy PPE (Premium Platform Electric).

Czy to źle? Absolutnie nie. Spójrzmy na liczby, które oferuje bliźniaczy technologicznie Porsche Cayenne Turbo Electric, a które najprawdopodobniej trafią do Bentleya:

  • moc – aż do 1 156 KM (850 kW) przy procedurze startu,
  • moment obrotowy – kosmiczne 1 500 Nm,
  • przyspieszenie – 0-100 km/h w okolicach 2,5 sekundy.

To parametry, które zawstydzają większość supersamochodów. Jeśli Bentley zaadaptuje układ napędowy z bezpośrednim chłodzeniem olejem silnika elektrycznego (rozwiązanie rodem z motorsportu), otrzymamy maszynę o niebywałej wydajności i kulturze pracy. A cisza napędu elektrycznego pasuje do charakteru Bentleya jak ulał.

Ładowanie w czasie wypicia espresso

Jednym z największych wyzwań dla aut elektrycznych jest czas ładowania. Bentley obiecuje tutaj „poziom mistrzowski”. Dzięki architekturze 800 V, samochód ma przyjmować prąd z mocą nawet 400 kW.

Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim zwiększenie zasięgu o blisko 100 km (60 mil) w mniej niż 7 minut, oraz ładowanie od 10 do 80% w niespełna 16 minut.
Sercem układu będzie potężna bateria o pojemności 113 kWh. To gwarantuje solidny zasięg (w przypadku Porsche to ponad 600 km wg WLTP), choć Bentley podchodzi do tego tematu z zaskakującą szczerością.

Klienci Bentleya latają samolotami

Frank-Steffen Walliser w swoich wypowiedziach burzy mit o konieczności bicia rekordów zasięgu za wszelką cenę. Jego zdaniem, typowy klient Bentleya nie podróżuje samochodem przez pół kontynentu.

„Kto jeździ Bentleyem, przy długich dystansach wsiada raczej do samolotu” – sugeruje Walliser.

To trzeźwe spojrzenie na rynek dóbr luksusowych. Pierwszy elektryczny Bentley ma służyć do prestiżowego przemieszczania się po mieście i dojazdów do podmiejskiej rezydencji, a nie do bicia rekordów w trasie na Lazurowe Wybrzeże. Mimo to, bateria ma „znaczną wielkość”, co sugeruje, że inżynierowie nie idą na kompromisy.

Kiedy zobaczymy pierwszy elektryczny Bentley 2027 na drogach?

Plan jest precyzyjny. Produkcja seryjna ma ruszyć w 2027 roku w historycznej fabryce w Crewe, ale sam debiut modelu przewidziano na rok 2026. Bentley nie spodziewa się skokowego wzrostu sprzedaży – marka chce pozostać ekskluzywna, stawiając na wysoką marżę, a nie wolumen.

Ciekawie zapowiada się również kwestia nazewnictwa. Brytyjczycy zarejestrowali niedawno znaki towarowe „Mayon” oraz „Barnato„. Osobiście kibicuję tej drugiej nazwie, ponieważ byłby to piękny hołd dla Woolfa Barnato, jednego z najsłynniejszych „Chłopców Bentleya”, który w latach 20. XX wieku budował legendę marki na torach wyścigowych.

SUV Bentley na prąd

Czy SUV Bentley ładowany z gniazdka to koniec pewnej epoki? Tak. Ale to również początek nowej, fascynującej ery. Połączenie niemieckiej inżynierii z brytyjskim kunsztem i niemal bezszelestnym, potężnym napędem może stworzyć samochód idealny. Oczekuje się, że model ten zadebiutuje najpierw w Chinach, gdzie głód na luksusowe elektryki jest największy, ale jestem pewien, że i na europejskich ulicach będzie budził pożądanie.


Źródło: Motor 1