Czy samochody elektryczne się psują? Mroczny sekret – miał być wieczny, a psuje się na potęgę. I nie, nie chodzi o baterię.

samochody elektryczne się psują
Samochody elektryczne się psują, źródło: własne

Rewolucja elektryczna na naszych drogach to już fakt. Producenci prześcigają się w premierach, zasięgi rosną, a stacje ładowania przestają być egzotycznym widokiem. Z dużym zaciekawieniem oraz z pewną dozą niepewności obserwuję ten technologiczny pęd. Ale czy samochody elektryczne się psują? Wszyscy słyszymy tę samą śpiewkę: „elektryki psują się rzadziej”, „mają mniej części ruchomych”, „serwis to drobnostka”. I w dużej mierze to prawda. Jest jednak pewien element, o którym mówi się niewiele, a który, wbrew obiegowej opinii, nie jest wieczny. Co więcej, jego awaria może zaboleć nasz portfel bardziej niż remont kapitalny silnika spalinowego.

Mit nieśmiertelnego silnika elektrycznego. Prościej nie zawsze znaczy bezawaryjnie

Przez lata motoryzacyjny wybór był prosty: diesel czy benzyna? Dziś gama możliwości przyprawia o zawrót głowy. Mamy hybrydy, hybrydy plug-in i wreszcie, rzekomo najprostsze w budowie, samochody w 100% elektryczne. Opowieść o ich bezawaryjności opiera się na prostym argumencie: mniej mechaniki, mniej problemów. I faktycznie, nie ma tu wymiany oleju silnikowego, filtrów paliwa czy skomplikowanych układów wydechowych.

Jak opisuje hiszpański portal, narracja skupia się głównie na baterii. To ona jest sercem, ale i największą obawą. Producenci, świadomi tych lęków, chronią nas super-gwarancjami na 8, a czasem nawet więcej lat. Jak słusznie zauważyli kiedyś inżynierowie z KIA – dają tak długą gwarancję, bo są niemal pewni, że nic się nie zepsuje.

Ale co z silnikiem? Tym cichym, dającym potężnego „kopa” od samego startu bohaterem drugiego planu? Przyjęliśmy za pewnik, że jest to element niezniszczalny. Błąd. Prawda jest taka, że usterki w samochodach elektrycznych zdarzają się i często dotyczą właśnie jednostki napędowej.

Trzeba pamiętać, że silniki te pracują pod olbrzymim napięciem, często przekraczającym 600V, i generują ogromne ilości ciepła. To środowisko, w którym nawet najtrwalsze komponenty, takie jak łożyska czy szczotki (w niektórych typach silników), mogą po prostu się poddać.

Najczęstsze usterki silników w samochodach elektrycznych i pytanie: silnik elektryczny czy silnik spalinowy?

Debata na temat silnik elektryczny czy silnik spalinowy zyskuje właśnie nowy, nieoczekiwany wymiar. Okazuje się, że cisza w kabinie nie gwarantuje spokoju w serwisie. Oto najczęstsze problemy, z jakimi borykają się właściciele aut na prąd.

  • Inwerter (falownik) – cichy zabójca napędu
    To mózg operacji, zamieniający prąd stały z baterii na prąd zmienny, zasilający silnik. Gdy zawodzi, samochód natychmiast przechodzi w tryb awaryjny lub staje się całkowicie unieruchomiony. Tego elementu się nie naprawia – wymienia się go w całości. Koszt? Przygotujcie się na wydatek rzędu 1 000 – 4 000 euro (ok. 4 300 – 17 200 zł), a to i tak są ostrożne szacunki.
  • Łożyska – grzechotanie, którego nie chcesz usłyszeć
    Jeśli podczas jazdy słyszysz charakterystyczny chrobot lub grzechotanie dochodzące z okolic osi, to zły znak. Zużyte łożyska to jedna z częstszych awarii. Ignorowanie problemu prowadzi do przegrzewania się silnika, uszkodzenia izolacji przewodów, a w skrajnych przypadkach nawet do unieruchomienia auta. Naprawa? Wymiana zużytych łożysk w silniku elektrycznym potrafi być równie kosztowna, co wymiana całego układu wtryskowego w nowoczesnym dieslu.
  • Oś wirnika – niewidoczne uszkodzenie, bolesne skutki
    Wystarczy mocniejsze uderzenie w podwozie, najechanie na wysoką przeszkodę lub drobna stłuczka, by doszło do rozosiowania wirnika. Efekt? Przyspieszone zużycie łożysk, wibracje i szarpanie, które do złudzenia przypominają problemy z silnikiem spalinowym. To dowód na to, że samochody elektryczne się psują, i to w sposób, którego byśmy się nie spodziewali.

Cena ciszy, czyli ile naprawdę kosztują naprawy, o których się nie mówi

Przejdźmy do konkretów, bo to one najlepiej obrazują skalę problemu Podam dwa przykłady:

  • Volkswagen ID.4: wymiana kompletnego silnika elektrycznego to koszt od 4 000 do 8 000 euro (ok. 17 000 – 34 000 zł), nie licząc robocizny.
  • Tesla Model 3: nowy silnik to wydatek od 2 500 do 6 000 euro (ok. 10 700 – 25 800 zł). Sama wymiana kompletu łożysk, co jest zalecaną praktyką, to minimum 1 500 euro (ok. 6 400 zł), a może sięgnąć nawet 4 000 euro (ok. 17 200 zł).

Jak widać, raj nie jest tak do końca pozbawiony węży. Oszczędności na paliwie i przeglądach mogą szybko zostać zniwelowane przez jedną, poważną awarię silnika.

Czy samochody elektryczne się psują? Czy jesteśmy beta-testerami? Elektryczna motoryzacja wciąż pisze swoją historię

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem wrogiem elektromobilności. Jestem jej entuzjastą, ale i realistą. Musimy pamiętać, że silniki spalinowe były dopracowywane przez ponad 100 lat. Silniki elektryczne w obecnej formie to wciąż stosunkowo nowa technologia w masowej motoryzacji.

My, dzisiejsi klienci, jesteśmy dla producentów bezcennym źródłem danych. Nasz styl jazdy, nasze nawyki – jak choćby nieustanne udowadnianie na światłach, że „mój elektryk jest najszybszy” – to wszystko realne testy wytrzymałościowe dla tych konstrukcji. Każde gwałtowne wciśnięcie pedału przyspieszenia to potężne obciążenie dla silnika i jego podzespołów.

Decydując się na samochód elektryczny, wkraczamy do fascynującego, nowego świata. Warto jednak wejść do niego z otwartymi oczami, świadomym nie tylko zalet, ale i zupełnie nowych wyzwań i potencjalnych, kosztownych problemów. Bo jak się okazuje, nawet w świecie ciszy i ekologii, motoryzacja wciąż potrafi solidnie uderzyć po kieszeni.


Źródło: MotorEs