Spis treści Show
Gdy od lat słyszymy, że przyszłość jest wyłącznie elektryczna, natomiast najnowsze dane z europejskiego rynku rzucają na tę tezę zupełnie nowe światło. Rok 2025 zapisze się w historii motoryzacji jako czas, w którym kierowcy masowo postawili na technologię pomostową. Dlatego sprzedaż samochodów hybrydowych w 2025 roku rośnie i to nie auta w pełni elektryczne, a klasyczne hybrydy stały się cichym bohaterem transformacji, podczas gdy silniki spalinowe z piskiem opon wypadają z głównego nurtu. Zapnijcie pasy, bo to, co dzieje się na naszych drogach, to prawdziwy rynkowy thriller.
Jako dziennikarz, ale przede wszystkim jako facet, dla którego zapach benzyny i ryk silnika to coś więcej niż tylko środek transportu, z dużym zainteresowaniem patrzę na te zmiany. Przez lata karmiono nas wizją cichej, bezemisyjnej rewolucji. Tymczasem twarde dane ACEA za okres styczeń-sierpień 2025 roku pokazują, że serca i portfele Europejczyków podbił coś innego. Coś, co łączy stare z nowym w niezwykle pragmatyczny sposób.
Cichy zwycięzca wyścigu o przyszłość? Sprzedaż samochodów hybrydowych w 2025 roku bije rekordy
Nie ma co do tego wątpliwości – sprzedaż samochodów hybrydowych w 2025 roku to fenomen. Podczas gdy modele w pełni elektryczne (BEV) zdobyły solidne, ale jednak nieco rozczarowujące 15,8% rynku, to klasyczne hybrydy (HEV) wystrzeliły w kosmos, zgarniając aż 34,7%! To ponad jedna trzecia wszystkich nowych aut w Unii Europejskiej.
Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim to, że kierowcy postawieni przed wyborem zachowują zdrowy rozsądek. Hybryda to dla nich złoty środek, a co najważniejsze niższe spalanie i mniejsza emisja w mieście, bez obaw o zasięg w trasie i bez konieczności planowania życia wokół ładowarki. To ewolucja, a nie rewolucja, na którą wielu najwyraźniej nie jest jeszcze gotowych. Imponujące wzrosty we Francji (+30,5%), Hiszpanii (+29,3%) czy Niemczech (+10,1%) tylko to potwierdzają.
Co więcej, jak informuje nas SAMAR, spektakularny rajd kontynuują hybrydy plug-in (PHEV), które z udziałem 8,8% i gigantycznymi wzrostami w Hiszpanii (+99,9%!) czy Niemczech (+61,2%) udowadniają, że możliwość przejechania kilkudziesięciu kilometrów „na prądzie”, a potem bezstresowa podróż na silniku spalinowym, to przepis na sukces.
Elektryczna zadyszka, czyli spadek sprzedaży samochodów elektrycznych

A co z czystą elektromobilnością? Tutaj nastroje są bardziej mieszane. Owszem, udział w rynku wzrósł z 12,6% do 15,8% rok do roku, a rynki takie jak niemiecki (+39,2%) pokazują siłę elektryków. Jednak całościowy obraz jest daleki od hurraoptymizmu. Mówi się wręcz o zjawisku, które można określić jako spadek sprzedaży samochodów elektrycznych w stosunku do ambitnych prognoz.
Niepokojący jest szczególnie przykład Francji, jednego z kluczowych rynków, gdzie odnotowano spadek o 2% w skali ośmiu miesięcy. To sygnał, że po pierwszej fali entuzjazmu i dopłat, dalsze przekonywanie masowego klienta do aut na baterie staje się coraz trudniejsze. Główne bariery takie jak cena, wciąż niewystarczająca infrastruktura ładowania i obawy o degradację baterii okazują się realnym hamulcem. Elektryczna rewolucja dostała lekkiej zadyszki i potrzebuje drugiego oddechu, by wejść na wyższy bieg. Ale czy tak się stanie?
Koniec napędów spalinowych – benzyna i diesel na autostradzie do Muzeum
Jeśli jest w tej układance jeden pewnik, to jest nim zmierzch tradycyjnej motoryzacji. To już nie są tylko prognozy, lecz fakty. Koniec napędów spalinowych dzieje się na naszych oczach i przyspiesza w tempie, jakiego wielu się nie spodziewało.
Jeszcze rok temu silniki benzynowe i diesla stanowiły 47,6% rynku. Dziś? Zaledwie 37,5%. To dramatyczny spadek, który pokazuje, że era, w której tankowanie pod korek było normą, powoli odchodzi do lamusa. Sama benzyna skurczyła się z 34,9% do 28,1%, a udział diesli spadł poniżej psychologicznej bariery 10% (zaledwie 9,4%). To jest prawdziwy nokaut. Bolesne spadki rejestracji we Francji (-33,5% dla benzyny) czy w Niemczech (-25,2%) są tego najlepszym dowodem.

Co dalej? Rynek mówi głośno, a politycy muszą słuchać
Dane za 2025 rok to fascynująca lekcja pragmatyzmu. Pokazują one, że choć kierunek zmian jest nieodwracalny, to droga do celu jest bardziej kręta, niż zakładali brukselscy urzędnicy. Kierowcy głosują portfelami i wybierają technologię, która najlepiej odpowiada na ich dzisiejsze potrzeby, a nie na przyszłe regulacje.
Triumf hybryd to sygnał, że transformacja musi być ewolucyjna. Zanim w pełni przesiądziemy się do aut elektrycznych, potrzebujemy sprawdzonego, niezawodnego i ekonomicznie uzasadnionego mostu. I właśnie tę rolę doskonale odgrywają dziś hybrydy. Motoryzacja nigdy nie była tak ciekawa jak dzisiaj. Jesteśmy świadkami prawdziwego przetasowania sił, a kolejne miesiące pokażą, czy elektryczna zadyszka to tylko chwilowa niedyspozycja, czy może zwiastun nowej, bardziej zrównoważonej drogi ku przyszłości.
Źródło: SAMAR